piątek, 26 października 2012

Andrzej Sznejweis - Druki ulotne



Andrzej Sznejweis
zajmuje się grafiką warsztatową, ilustracją oraz projektowaniem publikacji. Związany jest z Opolem. Studia artystyczne w dziedzinie grafiki odbył na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach i w Poznaniu, gdzie w 1985 roku uzyskał dyplom. Jest autorem cykli graficznych: „Jak w teatrze” (akwaforta, akwatinta) – 1995, „Nigdy nie mów do mnie: lalka” (offset) – 1998, „Przyspieszony kurs pilotażu” (cyfra) – 2000, „Odurzająca skłonność” (akwaforta, tempera) – 2007, „Pierwszych piętnaście sekund” (linoryt) – 2009 i „Druki ulotne” (akwaforta, tempera) – 2012.



Na plakacie: "Odurzająca skłonność", 17 x 11,5 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.

Ławeczka
17 x 11,5 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

My
19,4 x 10,5 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

To jest taka gra
16,8 x 10,3 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Zawsze możesz zadzwonić
    16,7 x 13,7 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Zdrój
14,5 x 9 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Wieża Babel
15 x 19,6 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

 Łoże z baldachimem
14 x 17,5 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Bojler
11 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Cmentarzysko
15,2 x 12 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Wielkie solo
16,4 x 10,3 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Motyl
10 x 15 cm, akwaforta, tempera, 2010 r.
© Andrzej Sznejweis

Scena cudu
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2010 r.
© Andrzej Sznejweis

Wiewiórka
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2010 r.
© Andrzej Sznejweis

Międzylądowanie
9 x 15 cm, akwaforta, tempera, 2011 r.
© Andrzej Sznejweis

Kontrola ruchu
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2011 r.
© Andrzej Sznejweis

To fascynujące słowo produkt
15 x 10 cm,  akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis
Drapieżne zwierzę
9 x 6 cm, akwaforta, tempera, 2006 r.
© Andrzej Sznejweis

Krotochwilna betoniara
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis

Nie do pojęcia
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis

Bańki
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis

Wbrew słowu
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis
Solenizant
15 x 10 cm, akwaforta, tempera, 2012 r.
© Andrzej Sznejweis

piątek, 12 października 2012

Szkice z życia materii martwej - Przemysław Cerebież-Tarabicki Wyimki z Elegii dujnejskich R.M. Rilkego - Cezary Sikorski



Przemysław Cerebież - Tarabicki

Urodzony w 1954 roku w Szczecinie
W latach 1975 - 79 studiował na Wydziale Architektury Politechniki Szczecińskiej i Gdańskiej.
W latach 1979 - 83 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku.
Dyplom z malarstwa otrzymał w pracowni prof. K. Ostrowskiego.
Ponad czterdzieści wystaw indywidualnych i zbiorowych



Cezary Sikorski 


Urodzony w 1957. Studia filozoficzne na Uniwersytecie Wrocławskim (1980). Doktorat z nauk humanistycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (1987). Wydał książki poetyckie: Droga z Daulis do Delf (2009) i Monadologia stosowana (2011) oraz razem z Przemkiem Cerebież-Tarabickim, malarzem ze Szczecina, album obrazów, szkiców i wierszy: Szkice z życia materii martwej. Wyimki z Elegii duinejskich R.M. Rilkego (2011). Pięćdziesiąt cztery sonety (2012). 
Jest wydawcą. W prowadzonym przez niego Zaułku Wydawniczym Pomyłka ukazały się książki Aleksandry Słowik, Izabeli Fietkiewicz-Paszek, wiersze Teresy Rudowicz, Barbary Dudek i innych. Zaułek Wydawniczy Pomyłka ściśle współpracuje ze Stowarzyszeniem Promocji Sztuki Łyżka Mleka, którego jest członkiem-założycielem.

http://www.zaulekpomylka.pl




"Tajemnica to sedno malarstwa Przemysława Cerebież-Tarabickiego. Zamykał ją długo w wieżach i piramidach, podkreślał swoje odgrodzenie, stawiając sześciany na rudej pustyni. Czasem trochę nieba i cienkich białych chmur w osobnym świecie czystości i błękitu. Przekroje przez inność – jakby rozpięte na desce malarskiej ptaki i ludzkie pałuby, niepewne, czy warto wyodrębnić się z kosmosu materii. Jej faktura – gęsta, nierówna, zakrzepła, a jednak zmagająca się w ruchu – jest ostatecznie wartością najbardziej uderzającą w sztuce Tarabickiego." (Aleksandra Słowik, Malarstwo w świecie nietoperzy. O Szkicach z życia materii martwej Przemka Cerebież-Tarabickiego).


"Wyimki z Elegii duinejskich, autorstwa Cezarego Sikorskiego, to nie tylko parafraza, czyli swobodne omówienie utworu Rilkego. Zamiana prozy poetyckiej oryginału na klasycyzującą formę sonetową, mającą z góry narzucony porządek, czyniący z otwartego zapisu pierwowzoru bardziej zdyscyplinowaną postać poetycką, zdaje się sugerować, że autor Wyimków robi wypisy z sensów poszczególnych elegii, ale jednocześnie prowadzi z tymi sensami polemikę. Czyni to jak człowiek, który roztrząsa znaczenia po to, by samemu znaleźć w nich swoje miejsce, idąc niby po śladach, a jednak obok i tocząc spór sam ze sobą." (Jacek Sojan, Śladami poety Nieznanego).




01
56x31 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki



Z elegii pierwszej - o przerażeniu


Nie mógł usłyszeć mnie żaden anioł.
Gdyby mnie dotknął, musiałbym umrzeć
w jego porządku. Bo przerażenie
jest bliskie pięknu i każdy anioł

jest straszny. Którzy odeszli, znają
cząstki wieczności, lecz zapomnieli
o nas. Lub od spraw ziemskich odwykli
zbyt szybko, gdy my musimy bez nich

żyć nadal. Tylko zwierzęta są wciąż
na tropie i tylko one wiedzą,
że świat nie jest naszym domem. Że gdzieś

na stoku zostanie jakieś drzewo,
wczorajsza droga, przyzwyczajenie
krnąbrne, że to, co jest, się nie zmienia.

                                                                   © Cezary Sikorski





02
31x56 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki




Z elegii drugiej - o kochankach 


Nie przypadamy do smaku świata,
który nas wchłania. Z niedopatrzenia
czasem obecni w rysach aniołów,
niczym niepokój na twarzach kobiet

w ciąży, z każdym oddechem - po cichu -
się ulatniamy. Jak szczapy w ogniu
woń wydajemy słabszą. Gdy nagle
ktoś nam powiada: wejdź w moją krew,

wypełnij sobą pokój i zimę.
Spraw, aby trwało miejsce, gdzie dotyk
jest zawsze błogi, silny jak ramię

bogów. Tam, między rzeką i skałą,
jest skrawek żyznej ziemi, gdzie serce
przewyższa ból. I śmierć. I nas samych.

                                                               © Cezary Sikorski





03 
68x47 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki





Z elegii trzeciej - o miłości 

Może to matka była pierwsza? Smukłą postacią
rozplotła skręcony nocą chaos, gdy cień jego
losu - w długim płaszczu - wchodził za szafę i trwoga
się poruszała w fałdach zasłony. A może ty

zatrwożyłaś go, by wydobyć z ciemnego kręgu
i nagiąć wargi do żyznej mowy? Ani jedna,
ani druga. Zawsze kochał przestrzeń wewnątrz i las
przedczłowieczy. Kochając przemierzył tylko głębiej


tę knieję, poruszył w swych żyłach prastare soki.
Bo nie kochamy jak jednoroczne kwiaty; nie to
dziecko, lecz tłumy narodzin. Wszystkich ojców, którzy


w nas spoczywają jak gruz górskich złomów. Łożyska
potoków wszystkich matek. I cały niemy pejzaż
pod zasłoną losu. To cię ubiegło, dziewczyno.

                                                                           © Cezary Sikorski





04
76x31 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki




Z elegii czwartej - o odrębności


Śnimy bez przerwy o tożsamości.
Jak lwy, co kroczą w chwale i nic nie
wiedzą o swoim upadku, tak my
- nigdy jak ptaki i nigdy razem.

Nawet, gdy chcemy być niczym Jedno,
wrogość jest nadal tym, co najbliższe,
a kochankowie, ślubując przestwór,
w sobie nawzajem sięgają kresu.

Bo nic tu nie jest sobą, mijamy
się, a to, co trwa, tworzy tylko
pozór całości. I nikt nie ulepi

dziecinnej śmierci z czerstwego chleba;
nikt nie powie o śmierci łagodnie:
O, drzewo życia, kiedyż zimujące?
                                                     
                                                   © Cezary Sikorski






05 
 68x47cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki





Z elegii piątej - o linoskoczkach


Madame Lamort zwija i rozwija ziemskie
drogi, wstążki bez końca, falbany, kwiaty.
Wciąż na nowo ustawia postacie w cyrku.
Oto starzec zmarszczony jak grzybnia. Chciałby

trzymać rytm, lecz tkwi w zbyt luźnej skórze, która
kiedyś mieściła dwóch mężczyzn. Zmarł już pierwszy,
gdy gorszy przeżył i mieszka w ciele wdowim,
pomylony i głuchy. Obok młodzieniec,

cały z muskułów i prostych skojarzeń - syn
karku i mniszki. Stoi, lecz przecież może
skoczyć. A my? Róża widzów w kapeluszach

losu: tanich, pełnych wstęg, kokard i sztucznych
owoców. Fałszywych i pięknych lub pięknych
i złudnych - w stałej ofercie Madame Lamort.

                                                               © Cezary Sikorski






06 
56x56 cmakryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki





Z elegii szóstej - o spełnieniu 



Nie ze snu, jeszcze śpiący,

a już spełnieni, lecz wciąż
wzbierając, zbyt późno się
zamykamy w owocu.

Dla nas chwałą jest kwitnąć
albo umierać młodo,
by stanąć przy herosach,
których nie trapi trwanie.

Nie wybiegamy naprzód,
jesteśmy nie wychodząc,
więc trudno nam zapytać:

połykać czy smakować?
Zmieniać się czy być sobą?
Czy spieszyć się? Czy zwlekać?

                                                    © Cezary Sikorski






07 
52x67 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki





Z elegii siódmej - o świecie wewnątrz

Być tutaj jest wspaniale. Nawet ty o tym wiesz
dziewczyno, gdy owrzodziała i pozbawiona
wszystkiego błąkasz się niczym śmieć po najgorszych
zaułkach miasta. Każdy miał kiedyś tę chwilę.

Nawet nie całą, lecz między dwiema chwilami
drobny ułamek miary czasu, gdy dana jest
przytomność bytu i gdy dostrzec można wewnątrz,
jak wraz z krwią płynie przez żyły własna obecność.

Także twoje istnienie wciąż kieruje się w głąb
i - bogatsze o inność - za nic ma to, co wśród
rzeczy się zdarza, bo nawet szczęście przemienić

trzeba w sobie, by je zobaczyć. Tak nam życie
całe upływa na tych przemianach i chyba
nie ma świata innego niż wewnątrz, dziewczyno.

                                                                       © Cezary Sikorski


                   






08
76x56 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki



Z elegii ósmej - o odwróceniu 



Zwierzę widzi przestrzeń wszystkimi oczami.
Wchłania przestwór, gdzie zieleń wraca bez końca.
Wszystko wie nieskończenie, choć już nie pragnie
niczego. Jest wolne od śmierci, bo zgon ma

za sobą i kroczy przez wieczność jak idą
źródła. O tym, co jest poza nami, wiemy
z twarzy zwierzęcia albo w pobliżu śmierci.
I jak przechodnie bez wyjścia musimy wciąż

porządkować i scalać, co się rozpada.
Również, gdy sami się rozpadamy. Chyba
ktoś nas odwrócił tak, że wszystko czynimy

niczym odchodzący, który zdobył górę,
lecz tęskni za doliną; zwleka, przystaje,
bo jest, gdzie był; i żyje wciąż się żegnając.

                                                                     © Cezary Sikorski








09 
31x56 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież - Tarabicki





Z elegii dziewiątej - o słowach i rzeczach 


Za każdym razem, raz tylko jeden.
My także tylko raz i nie więcej
- raz tylko istnieć nieodwołalnie
i bezpowrotnie na Ziemi istnieć.

Lecz może szczęściem szybka utrata
tej znikomości, co nas dotyczy
i którą chcemy pomieścić w dłoniach?
Wędrowiec znosi z góry w dolinę

nie to, o czym nie można powiedzieć,
lecz słowo. Może jesteśmy tutaj
tylko po to, by mówić: dom, drzewo,

most, studnia, okno. Lub wyżej: wieża,
kolumna… Lecz mówić tak, jak samym
rzeczom nigdy by się nie marzyło. 

                                                       © Cezary Sikorski






10
35x105 cm akryl, olej, płótno
© Przemysław Cerebież-Tarabicki




Z elegii dziesiątej - o tym, co zostaje 


Nic nie zostaje. Najprostsze słowa
giną jak rzeczy: szybko. Powłoki
znaczeń kurzą się tylko na strychu.
Gdy obok ‑ w mieście, którego nie ma ‑

nadal mieszka cierpienie i skargi
się przechadzają w zaułkach żalu.
Są tam pomniki pustki odlane
z wrzawy i cisza fałszywa. Milczą

przy drogach zamki władców żałoby.
W podziemiach trenów, gdzie można znaleźć
gniew skamieniały - ciosy prabólu.

O wielkim trwaniu wspomina tylko
ciemny barwinek, który bez przerwy
płoży się po nas jak sens zieleni.

                                                              © Cezary Sikorski