Paweł Łęczuk urodził się w
1978 roku. Jest absolwentem Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu
Szczecińskiego, który ukończył z dyplomem magistra geografii. Poeta, prozaik i
publicysta. Współtwórca i wieloletni redaktor „Notatnika Satyrycznego”.
Aktualnie związany z „Internetową Gazetą Kulturalną Salon Literacki”. Od 2004
roku mieszka i pracuje w Warszawie. Współtwórca cyklu spotkań z poetami w Domu
Kultury Praga (Poddasze Literackie) i konkursu poetyckiego Prawy Brzeg w
latach 2008-2010. Pomysłodawca i organizator Maratonu Poezji
Przeróżnej w 2009 roku. Koordynator spotkań z poetami w kawiarniach
Żoliborza, Bielan, Powiśla i Pragi w latach 2010-2012. Współtwórca i
koordynator zdarzeń literackich podczas festiwalu Warszawski Dzień w
2010 roku, a także podczas imprezy Otwieramy Żoliborz oraz Mazowieckiego
Festiwalu Literackiego MOST w 2011
roku. Aktywny uczestnik życia literackiego Warszawy i Mazowsza. W 2012 roku
prowadzi całoroczny festiwal Praski Slalom Poetycki. Autor książki poetyckiej
„Delta wsteczna”.
Łukasz Perkowski urodził się w 1976 roku na w Warszawie na Powiślu.
Warszawiak, wspinacz, fotograf, poeta. W latach 90. publikował na łamach
„Sycyny” i „Więzi”, laureat konkursów poetyckich. Jego wiersze zostały włączone
do „Antologii Nocy Poetów”. Fotografuje od końca lat 90. Głównym założeniem
jego fotografii jest ukazanie współczesnym i potomnym procesu przemijania
krajobrazu i postaw społecznych. W 2008 roku pokazywał swoje prace w antykwarni
Mesita. Jego slajdowiska prezentowane były w 2009 roku w ramach 5.
Międzynarodowego Festiwalu Szkół Teatralnych. W listopadzie 2009 przygotował
wystawę prezentowaną przed oraz wewnątrz InfoQultura – Kulturalna Warszawa.
Prowadzi fotoblog: http://monochromo.blogspot.com, a z przyjaciółmi fotografuje
bliższe lub dalsze okolice Mazowsza: http://szwendofot.blogspot.com. Od
2012 roku prowadzi własną pracownię
artystyczną Alchemicus i nowe miejsce
kulturalne na mapie warszawskiego Powiśla.
Album poetycki
Zdjęcia: Łukasz Perkowski
Teksty: Łukasz Perkowski & Paweł Łęczuk
Publikacja "Migawki. Obiekt Warszawa" została nagrodzona w konkursie Mazowieckiej Akademii Książki w 2010 roku i uznana przez Tomasza Łubieńskiego za "ciekawą próbę interakcji słowa i fotografii". Słowo występuje tu w postaci wiersza, prozy poetyckiej, usłyszanego na ulicy strzępu rozmowy. Zdjęcia ukazują codzienność miasta. "Ale autorzy nie epatują miejską brzydotą. Ze zwyczajności ulic i ludzi, którzy jakby przypadkowo weszli w kadr, wydobywają poezję" - napisał Łubieński.
Wydawca:
Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki we współpracy z Agencją Wydawniczą „Egros”.
Gdzie kupić:
Księgarnie internetowe wydawców i większość księgarń internetowych w kraju.
1
|
© łukasz perkowski
|
Orfeusz
gdy tylko świt podnosi głowę i łuna dźwięków ogarnia miasto
zagarniam dla siebie podniebne przestrzenie i sondę opuszczam
do każdego okna by sny wyłuskać z najgłębszych pokładów
kory mózgowej śpiących jeszcze homonidów
przeglądam układam upycham je w kieszenie
czasem gdy warte uśmiechu albo przerażenia
rzucam na powieki małej istoty ledwo przebudzonej
i cieszę się z krzyku lub cichego westchnienia
© łukasz perkowski
Jestem starym rybakiem na wielkiej łodzi. To moja piętrowa arka. Kondygnacje
stanowią skład inwentarza: rośliny, zwierzęta, książki, ulubione płyty, filmy i
gry. Niekiedy wychodzę na górny pokład oglądać żagle. Potem schodzę.
Sprawdzam głębokość. Ustalam kurs.
© paweł łęczuk
2
|
© łukasz perkowski
|
na razie stoi, stoi i czeka na nieuchronność zdarzeń, na start w przestrzenie. jak Arka
Noego będzie żeglować w przestworzach, niosąc na pokładzie po parze z gatunku –
para finansistów, para żebraków, para studentów, para urzędników, para złodziei itd.
itp.
© łukasz perkowski
Niebo daje taką możliwość jedynie raz w życiu. Odkryj dowolną kapsułę i wybierz
dla siebie owoc. Zastanów się dobrze. Możesz trafić na słodki, kwaśny lub gorzki.
Twoje życie zmieni się w smak.
© paweł łęczuk
|
© łukasz perkowski
|
gdy nocą idziesz Poniatoszczakiem, coś kusi i przywołuje. wielka czarna toń Wisełki,
jak czarna dziura, przyciąga wzrok. stajesz więc na dziobie statku – pierwsza nocna
wachta na lodołamaczu, który pnie się w górę rzeki, roztrąca krę, zbiera lód pod
siebie. mroźny wiatr dławi usta, myli wzrok – czy filar mostu stoi niewzruszenie, czy
płynie, czy odejdziesz, czy toń cię skusi. możesz tak stać i stać, podziwiając tę grę
zmysłów
© łukasz perkowski
Jestem zanurzoną stopą. Żeby mnie dobrze zrozumieć musisz pamiętać o zmienności
i sile przepływów. Nigdy nie będzie tych samych prądów, ziarenek piasku i
piany. Ślad mój to pieczęć lakowana negatywem chwili.
© paweł łęczuk
4
|
© łukasz perkowski
|
delirium tramwaium
szybciej szybciej bo czaszka mi pęka
i oczy rozchwiane od nocnego galopu więdną
i nie wiem gdzie ranek mnie wita
orząc mózg linią twardych torów
a żar i duchota skrapla pot alkoholu
który łapię w roztrzęsione dłonie
by zlizać go chciwie dla podtrzymania chwili
nucąc pod nosem zasłyszany refren
„deliro deliro wołam wróć deliro wróć”
© łukasz perkowski
W każdy tramwaj zabieram ze sobą smutki, łzy i ostre stany lękowe. Obraz
rozmywa się. Przestrzeń dematerializuje. Zamykam oczy. Otwieram – i tylko
5
|
© łukasz perkowski
|
to tylko wspomnienie zastygłe w galarecie minionego czasu
drgające w ciężkiej zawiesinie brudnej kałuży
tylko odbicie nieistniejącego w starym krzywym zwierciadle
to emulsja naświetlona byłą deszczową godziną
która zmyła wszystko wokół skraplając obraz pod nogami
© łukasz perkowski
Zwróć uwagę. Jestem ciepłym błękitem pod twoimi stopami. Zwróć na mnie
szczególną uwagę. Nie deptaj. Jestem cytoplazmą twoich komórek. Nie olewaj
mnie. Nie zaśmiecaj. Patrz. Widzisz? Można się przejrzeć. Lecą na mnie ściany
i okna zabytkowych kamienic. Słup sprowadza piekło na ziemię. Przebija lustro
na pół.
© paweł łęczuk
6
|
© łukasz perkowski
|
trzymają ich tam w zonie jakby wszyscy byli potępieni. miasto o ich wysiłkach
mi nie opowie więc przykładam ucho do muru, wsłuchuję się w szepty,
zatrzymuję historie o Tłomackiem, o Kercelaku i Nalewkach, niekiedy te
dawniejsze spod Karasia i ten szelest modlitw nad Wisłą podczas święta trąbek a
warszawski powiew gra nam w drzewach melodię zapomnienia. rok w rok w
zonie zatacza się koło życia i śmierci. dusze na wiosnę rozkwitają w drzewach i
kwiatach by potem znów spalać się w słońcu późnego lata, jęczeć pod chłostą
deszczy, drżeć ostatkiem sił by dotrwać do dnia za dusze. taki to czyściec.
© łukasz perkowski
Gdy nie masz pewności, po której stronie będzie ci lepiej, wybierz przestrzeń z
widokiem na słońce. Oprzyj plecy o mur. Zostaw za sobą smutne historie.
Ciemny chłód starych cmentarzy.
© paweł łęczuk
7
|
© łukasz perkowski
|
kątem oka
skrawek spojrzenia
i karty myśli bo to przecież
pufa chyba dla Warsa
kwiatek na pewno słonecznik
akordeon romskich grajków
wachlarz kupiony w „Chince”
organy dźwięków ulicznych
ciacho z galaretką i migdałami
parasol który chcą nam złożyć raz na zawsze
© łukasz perkowski
Wachluj się wachluj. To miasto jest betonową gejszą. Czaruje dla ciebie powietrze.
Poddaj się flirtom. Daj sobą pomiatać.
© paweł łęczuk
8
|
© łukasz perkowski
|
jak co dzień bezbarwny tłum w świątyni pieniądza
przemierza alejki targowiska by kupić ofiarę
na powszedni dzień i święto odpoczynku od męki życia
umywam ręce
bo dobry handel porusza ziemię by nie skostniała
bo brudny pieniądz wprawia w ruch nitki losów
bo z ludzkich chęci posiadania mogę wyżywić rodzinę
obmywam ręce
gdy lepkie tysiącem westchnień zatracają się
gubią łączność z resztą mego zmęczonego ciała
i zaczynają skapywać brudnym potem na zadeptany trotuar
obmywam dłonie i twarz
kilka razy dziennie w tej chrzcielnicy ubogich duchem
by wypędzić z siebie grzech krzyków i duchoty
grzech chciwości i zysku który przykuł mnie do blaszaka
do mojego straganu w świątyni Salomona gdzie czekam
aż lśniący buldożer Chrystusa wygoni nas w nicość
© łukasz perkowski
Jestem przygnębionym skowronkiem. Spróbuj to sobie wyobrazić. Wczesny ranek to dobra
pora by się rozwiesić; zgasić gwiazdy; kupić bułki. Wokół beton i woda. W perspektywie
fortuna - zakręcisz kołem?
© paweł łęczuk
9
|
© łukasz perkowski
|
– gdzie jesteś, gdzie!? drzewa nachylają się, trzeszczą złowrogo
– dalej, dalej! Gerda stąpa ostrożnie po lodzie, który co rusz plącze jej nogi i
skrzypi pod stopami. – zawróć do domu, twój Kaj już nie wróci, śnieżnobiała
taksówka powiozła go w miasto
© łukasz perkowski
Prześwity. Promienie słońca wołają. Pozwólcie im wejść. Nie zostawiajcie na pastwę
nocy. Ciemnej i zimnej.
© paweł łęczuk
10
|
© łukasz perkowski
|
każdym świtem - z jeszcze nie wytartym okularem, z jeszcze wymiętym snem na
powiekach - budzeni przez chłód, tramwaj lub wspólną rozmowę
© łukasz perkowski
Kto jest bez ryby,
niechaj pierwszy zarzuci przynętę.
Uderzy kamieniem o kamień.
Wypowie zaklęcie.
© paweł łęczuk
11
|
© łukasz perkowski
|
śniłem piękny sen
jakby to dziś miało być
o ludziach
którzy zrównali swe kroki z moimi
przystanęli choć na chwilę przede mną
by coś dać z siebie by wziąć ze mnie coś
by zapełniać luki
by było o czym teraz myśleć
© łukasz perkowski
tyle pustych ławek.
a przecież nie mogę narzekać na brak
towarzystwa.
mała czarna, potem druga, z ekspresu, gorzka, i z mlekiem.
to miasto nigdy nie będzie należeć do mnie.
© paweł łęczuk
12
|
© łukasz perkowski
|
a do dziuni rzekł
przesrane dni twoje
ból i płacz z tobą będą
opryskliwa położna
i szpital brudny cię czeka
i znieczulenia nie dostaniesz
szowinistą mąż twój będzie
i auta nie da ci prowadzić
zaś rzekł do gościa
iżeś debil co jadł niedojrzałe
o którymemci przykazał nie jeść
trudem i znojem roboty ci dosram
szefa choleryka mieć będziesz
i banki na kasę rżnąć cię będą
i jak wół orać będziesz
aż karczycho ci zwiędnie
i do piachu pójdziesz
to rzekłszy zgasił światło
© łukasz perkowski
Świeci księżyc i pylą gwiazdy.
Zdmuchujemy z siebie nawzajem ten kurz.
Ciemna wilgoć przed nami.
W nocy wszystkie sadzawki są czarne.
© paweł łęczuk
O Migawkach:
„Migawki Obiekt Warszawa” Łukasza Perkowskiego i Pawła Łęczuka to książka niezwykle przemyślnie skonstruowana. Składa się na nią tekst poetycki rozpisany na dwa głosy autorów oraz zdjęcia rozmaitych fragmentów miasta. Zdjęcia są integralną częścią tej książki. Często sfotografowany obiekt – wieża, kopuła, pomnik, podwórko, nadwiślańska łączka – jest podmiotem wchodzącym w dialog, jeszcze jednym głosem dołączającym się do toczącej się rozmowy. Zdarza się i tak, że podmiot jest domyślny. Toczy się dialog, którego sensu nie zrozumiemy, jeśli nie przyjrzymy się dokładnie zdjęciu. To właśnie ten pomnik, albo stare podwórko, zatrzymujące w sobie głosy dawno umarłych ludzi, jest przedmiotem owej poetyckiej rozmowy. Tak jak zdjęcia nie mają charakteru ilustracyjnego, tylko są częścią tekstu, tak i sam poemat stroni od opisu. Otwierając tę książkę, wchodzimy w dwadzieścia cztery godziny życia miasta. (...)
Iwona Smolka
Ciekawa próba interakcji słowa i fotografii. Słowo występuje w postaci wiersza, prozy poetyckiej, usłyszanego na ulicy strzępu rozmowy. Przywodzi na myśl Białoszewskiego w jego sposobie poetyckiego wykorzystania mowy potocznej. Nie brak też zaskakujących skojarzeń w rodzaju to miasto jest betonową gejszą. Tematem zdjęć jest codzienność miasta, warszawski świt, warszawski zmierzch, migawki tego, co się dzieje „pod dachami Warszawy”, żeby powołać się na słynną francuską piosenkę „Pod dachami Paryża”. Miasto przedstawione na zdjęciach i w słowach, nie udaje nowoczesnej metropolii, jest żywym organizmem, na którym znać ślady przemijania. Ale autorzy nie epatują miejską brzydotą. Ze zwyczajności ulic i ludzi, którzy jakby przypadkowo weszli w kadr, wydobywają poezję.
Tomasz Łubieński