piątek, 18 stycznia 2013

Władysław Gałczyński - malarstwo



Władysław Gałczyński urodzony w 1954 roku w Lwówku Ślaskim mieszka w Mojeszu pod Lwówkiem.
Pracuje w Lwóweckim Ośrodku Kultury od 1984 roku. Organizuje wystawy w Galerii Klatka
LOK oraz prowadzi zajęcia plastyczne z dziećmi i młodzieżą. Naturszczyk "z krwi i kości". Maluje od 1982 roku.

Czterokrotny laureat Ogólnopolskiego Konkursu Plastycznego "O Złotą Lampkę Górniczą" w Wałbrzychu w tym dwukrotnie pierwszej nagrody. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Plastyki im.Józefa Chełmońskiego "Pejzaż Ojczysty" w Skierniewicach oraz finalista Międzynarodowego Konkursu Malarskiego "Człowiek i jego czas" w Łodzi. Dwukrotny finalista Konkursu "Obraz Roku" im. Ewy Świtalskiej organizowanego przez magazyn "Art&Business" /udział w wystawach pokonkursowych/:
W 2005 roku w Pałacu "Królikarnia" i w 2006 roku w Hotelu Europejskim /obie w Warszawie/.

Wystawy indywidualne:
W 2010 roku-maj w Galerii Za Miedzą w Lubomierzu
2010 roku-lipiec w Galerii Pod Kopułą w MDK w Zgorzelcu
2011 roku-marzec-maj w Wilthen /Niemcy/ w Ratuszu,Bibliotece oraz Banku
2011 roku-wrzesień w Galerii Muflon w Sobieszowie
2012 roku-styczeń w Galerii StopArt w Bogatyni
2012-grudzień/2013 styczeń Galeria im.Michała Fludra OKiS Wleń


1.
olej na płótnie 60 X 45 cm 
© Władysław Gałczyński


2.
lej na płycie pilśn. 40 X 30 cm
© Władysław Gałczyński


3.
olej na płótnie 81 X 81 cm
© Władysław Gałczyński


4.
karton , pastel ol. 90 X40 cm 
© Władysław Gałczyński


5.
karton,akryl,pastel ol. 90 X 45 cm
© Władysław Gałczyński


6.
olej na płótnie 90 X 70 cm
© Władysław Gałczyński

7.
olej na płótnie 120 X 90 cm
© Władysław Gałczyński


8.
olej na płótnie 60 X 50 cm  
© Władysław Gałczyński


9.
olej na płótnie 80 X 60 cm
© Władysław Gałczyński


10.
olej na płótnie 73 X 60 cm
© Władysław Gałczyński


11.
olej na płótnie 65 X 65 cm
© Władysław Gałczyński


12.
tryptyk / olej na płótnie 100 X 246 cm
© Władysław Gałczyński


13.
olej na płótnie 65 X81 cm
© Władysław Gałczyński


14.
olej na płótnie 80 X 60 cm
© Władysław Gałczyński


15.
olej na płótnie 81 X 81 cm
© Władysław Gałczyński

16.
olej na płótnie 65 X 65 cm
© Władysław Gałczyński

17.
olej na płótnie 81 X73 cm
© Władysław Gałczyński

piątek, 4 stycznia 2013

Widoki - Maciej Herman, Marcin Orliński




Od około 10 lat mam do czynienia z tak zwanymi „łowcami głów”, czyli headhunterami. W ciągu tego czasu nieraz zdarzało mi się odbywać rozmowy w ich biurach. Rozmowy te mają na celu sprawdzenie, czy nadaję się do pracy na stanowisku X w firmie Y, czy moje oczekiwania finansowe są zbieżne z tym, co potencjalny pracodawca jest gotów zaoferować i w końcu czy jestem skłonny zmienić miejsce pracy. Są to spotkania, które mogą bardzo znacząco wpłynąć na moje lub czyjeś życie – na tak zwaną karierę, poziom zarobków, miejsce zamieszkania, aspekty osobiste i inne. Kiedy przychodzi się do headhuntera na umówiony wywiad, asystentka zazwyczaj prowadzi delikwenta do pokoju, informując że za kilka minut przyjdzie konsultant. W ciągu tego czasu po prostu czeka się, rozgląda po ścianach, wycisza telefon komórkowy i pije wodę lub herbatę. Ja zacząłem dokumentować „widoki”.
Maciej Herman

MACIEJ HERMAN (ur. 1972) – fotograf niezależny, urodzony w Gdyni, mieszkający od 2008 w Warszawie. Praktykuje głównie tradycyjną fotografię czarno-białą. W 2012 roku za cykl „Stocznia Gdynia” otrzymał I nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Fotografii Industrialnej i Przemysłowej Foto-Pein 2012. Ważniejsze wystawy:

Galeria Luksfera (Warszawa 2006), Chatka Żaka (Lublin 2008 – „Miejsce rzeczywiste, miejsce wyobrażone”), Green Gallery (Warszawa 2009 – „Światłocienie snu”), Galeria Refleksy (Warszawa 2012 – „Ojcowie. Lista Obecności”), Ratusz Bielany (Warszawa 2012 – „Ojcowie. Lista Obecności”), Festiwal ‘Integracja Ty i ja’ (Koszalin 2012 – „Ojcowie. Lista Obecności”), Warsztaty Kultury (Lublin 2012 – „Ojcowie. Lista Obecności” – w ramach wystawy zbiorowej „Macierzyństwo”), Galeria Szyperska (Poznań 2012 – „Z drugiej strony”), Dom Kultury Chwałowice (Rybnik 2012 – „Stocznia Gdynia”).



Utwory, które prezentuję, pochodzą z przygotowywanego tomu wierszy pod tytułem Przed siebie. Kilka z nich po raz pierwszy widzi zresztą światło dzienne. Motywem przewodnim tych tekstów jest bieganie. Od pewnego czasu bowiem sporo biegam. Od ogólnego zabiegania związanego z codziennymi sprawami uciekam na ścieżki biegowe, chodniki i ulice. To oczywiście jedynie tło tych wierszy. Mniej tu wyobraźni i języka, które odgrywały ważną rolę w moich poprzednich książkach, a więcej codziennego doświadczenia, na które składają się m.in. praca w korporacji, krytyka systemu edukacji, depresja czy życie na warszawskiej Pradze.
Marcin Orliński

MARCIN ORLIŃSKI (ur. 1980) – poeta, krytyk literacki, publicysta. Doktorant w Instytucie Badań Literackich PAN. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Laureat wielu ogólnopolskich nagród literackich. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury. Wydał tomy wierszy Mumu humu (Kraków 2006), Parada drezyn (Łódź 2010), Drzazgi i śmiech (Poznań 2010) oraz książkę krytycznoliteracką Płynne przejścia (Mikołów 2011). Publikował w takich czasopismach, jak „Gazeta Wyborcza”, „Twórczość”, „Tygodnik Powszechny”, „Akcent”, „Kresy” czy „Bez Dogmatu”. Redagował rubrykę poetycką w tygodniku „Przekrój”. Prowadzi serię wydawniczą Biblioteka Debiutów przy „Zeszytach Poetyckich”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki i szwedzki. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Oficjalna strona: http://www.marcinorlinski.pl/




©  Maciej Herman
(01)



W biegu


Spójrz na miarowe obroty gwiazd. (Płytki
oddech nie pozwala wymówić tego zdania

na głos.) Spójrz na światło, które doskonale
wie, skąd, dokąd i po co. (Ból łydki.)

Wyrównaj tempo. Odpocznij. Pobiegnij
za myślą, a być może myśl pobiegnie za tobą. 

                                                                           ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(02)



Trasa


Trasa biegu nigdy nie jest taka sama. To zdanie
już na wstępie zdaje się na łaskę i niełaskę

anioła historii. Lub innego anioła. Czyli prosi
o szczegół. A szczegółu nie ma. No bo jak opisać

drogę, która ciągle jest w drodze? Jęknięciem?
Zawsze można zaprzeczyć. Tę sztuczkę zna każde

dziecko i każdy szanujący się teolog. Na przykład
taki Anioł Ślązak. Cóż znaczy trasa? – mógłby

napisać – Nie miejsce i nie brak miejsca. Nie ruch
i nie brak ruchu. Problem jednak w tym,

że naprawdę biegniesz. Mijasz ludzi, budynki
i ulice. Czasami obszczeka cię pies. Lepiej odłóż

więc na bok te wszystkie teorie. Zarejestruj
kształt dziury w chodniku. Rozkrusz. Zapamiętaj.

                                                                        ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(03)



Okno


Co do gwiazd, owszem, lubię na nie patrzeć.
Zwłaszcza po takim dniu jak ten. Po dniu jak psu

z gardła, jak pognieciona gazeta. Okno wielkie,
rozwarte na oścież, przywraca mnie materii.

W niebieskich rejestrach nie znajdzie się miejsce
na dzisiejszą awanturę w urzędzie ani coraz większą

odrazę do własnego odbicia w lustrze. Gazeta
prostuje się i kurczy do punktu. Tysiące białych

punktów jako dowód na bezcelowość człowieczych
działań, taką dysertację napisać. Albo: Milczenie

nieba, a także płynące stąd pożytki dla mniej
i bardziej nieszczęśliwych mieszkańców planety.

                                                                            ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(04)



Podmiot


Powinien być mężczyzną. To znaczy – panować
i działać. Tymczasem ma depresję. A raczej: ona

ma go. I co teraz pocznie biedne orzeczenie?
Rozbije się o czarne kamienie liter? Rozpłynie?

Tak, podmiot rozbiegł się i nie może do siebie
wrócić. Został po nim cień, którego nie sposób

wetknąć już w kieszeń najprostszej czynności:
wstać, ubrać się, posprzątać. Zadzwonić do

rodziców. Nie rozjaśni go nawet przyjaciel
przymiotnik. W żadnym ze swoich stopni.

                                                                        ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(05)



Imię


Siostra pyta mnie, jakie imię powinna dać
swojemu dziecku. A ja nie wiem. Żeńskie

kojarzą mi się z kobietami. Męskie – o zgrozo,
z mężczyznami. Tego nie robi się noworodkom.

Jakie lepiej wybrać? Nowoczesne, tradycyjne?
A może zupełnie niestandardowe: Wisława,

Miron? Okazuje się, że nawet w tak banalnej
sprawie nie potrafię podjąć decyzji. A może

imię to nie jest sprawa banalna? Może
to właśnie sprawa absolutnie kluczowa?

                                                                         ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(06)



Sen o starej Pradze


Śni mi się stara Praga. Mieszkają tu ludzie,
których trudno odróżnić od cegieł i drewna.

Mają przetarte dłonie i twarze, na których
dawno pobladła bejca. Widzę, jak zakurzone

garnki dryfują swobodnie nad starą Pragą.
Nic nas tu już nie trzyma – żartują. Krzesło

okrąża dach i zaczyna grać z tapczanem
w żarówkę. Gdzieś zapala się pejzaż, ale

gdzieś indziej gaśnie. Wszystko tu trochę
nawala – śmieją się, a potem wskazują

na moją głowę. Widzę ją poza sobą. Toczy
się ulicą. Szklana kula z błękitną ozdobą.

                                                                       ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(07)



Edukacja


Ucz się. Teraz brzmi to jak hasło reklamowe albo
nagłówek z propagandowej ulotki. Śmiać mi się chce,

ale wtedy nie było mi do śmiechu. Dobrze pamiętam
długie popołudnia nad rocznikami statystycznymi,

zarwane noce. W szkole tresowano mnie w sposób
skuteczny, ale niezbyt wyszukany. Ucz się znaczyło:

bądź posłuszny, powtarzaj. Moralności uczono
nie za pomocą empatii i argumentów naukowych,

lecz za pomocą wstydu. Wbijano mi do głowy,
że prawda płynie z autorytetu. Przekonywano,

że inteligencja to zdolność zdobywania dobrych
stopni. Gówno. Lub precyzyjniej: błękitna kokardka

ukręcona z gówna. Drogi profesorze, piszę do ciebie
z głębin swojego rozczarowania. Nie nauczyłeś mnie

niczego, co uczyniłoby mnie dobrym i szczęśliwym
człowiekiem. Droga kokardko, piszę z głębi supła.

                                                                          ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(08)



Rój


Kiedy zaczynasz snuć opowieść, stajesz się
ową biedną dziewczyną, która zapomniała,

że zamieniła się na głowę z rojem szerszeni.
Wybiegasz na łąkę i się śmiejesz. Masz prawo

się śmiać. Masz w dłoniach początek lata,
gorący wieczór i naręcze załatwionych spraw.

Może nawet bilet do nadmorskiego kurortu.
Przyjaciele szykują już plecaki i kanapki

na drogę. I proszę, oto nieźle sklecona historia.
Lecz nagle rój się rozprasza. Po pierwszym

ukąszeniu unosisz dłoń do ust i mówisz:
to nie są moje usta, to nie jest moja dłoń.

                                                                     ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(09)



Państwo środka


Gdy obiegło się już całe miasto, można spokojnie
zawrócić. To znaczy przestać głupio się rozglądać

i wreszcie przyjrzeć się metce tego pięknego
wieczoru. Wywrócić scenerię na lewą stronę.

Chińskie jest ciasteczko i chiński tornister.
Zupki i zabawki. Pomyśl, wszystko chińskie!

Chińska jest policja. I sztuka cenzorska.
Chińskie są też krzyże. I chińska jest Polska.

I co? Wieczór oswojony. Forma? Na pewno nie
fraszka. Dopiero teraz droga naprawdę się rozrasta.

                                                                           ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(10)



Pułapki


Kto mnoży święta, zwykle nie radzi sobie
z życiem. A ja? Ja także uciekam. Wpadam

w pułapkę pociągów, które wożą mnie z miejsca
na miejsce. Robię setki zdjęć, aby świat

wiedział, że istnieję. Powtarzam: kocham,
kocham. Śmieję się i ten śmiech jest burzą.

                                                                        ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(11)



Pierwszy wiersz o miłości


Pieprzę ulice, które próbują sobie przywłaszczyć
zaślinieni deweloperzy i bezmyślni urzędnicy.

Pieprzę kolegów, którzy zapowiadali się
na kolegów, a potem mnie wykolegowali.

Pieprzę półki w moim małym mieszkaniu, które
uginają się pod ciężarem niepotrzebnych teorii.

Pieprzę rozpuszczalniki sensu i inne detergenty,
które odwracają uwagę od rzeczy ważnych.

Pieprzę idiotów, którzy wiedzą wszystko
na każdy temat, i cwaniaków z zadartym nosem.

Pieprzę listy motywacyjne, w których sprzedawałem
swój czas, bo czasu nie wolno sprzedawać.

Pieprzę korporacje za to, że pieprzą mnie na każdym
kroku, nawet kiedy się pieprzę i kiedy umieram.

Pieprzę kościół, który pieprzy dzieci, błogosławi
czołgi, i rozkrada ziemię, tę ziemię.

Pieprzę filozofów, którzy stworzyli Boga i zabili
Boga, bo nieskończona jest władza człowieka nad ludźmi.

Pieprzę miłość z grubych, ociężałych romansów,
bo prawdziwa miłość rwie się we wszystkie strony.

Co jeszcze? Kocham i bywam nieznośny.
Ale przede wszystkim kocham.

                                                                         ©  Marcin Orliński 




©  Maciej Herman
(12)



Zatrzymuję się


Zatrzymuję się. Obca dzielnica patrzy na mnie
obojętnie. Nie tacy jak ja wyobrażali tu sobie

nie wiadomo co. Jakiś kioskarz mocuje się
z kłódką i papierosem. Jakaś kwiaciarka wylewa

na ulicę wodę z kubła. A więc to wszystko?
Wszystko. Więcej już naprawdę nie muszę.

                                                                         ©  Marcin Orliński